data wydania: 2019-07-17
liczba stron: 416
„Każde miasto, miasteczko i wioska ma swoją historię. Zazwyczaj więcej niż jedną. Istnieje historia oficjalna. Wyschnięta na wiór, wersja przedstawiana w podręcznikach i spisach ludności, powtarzana w klasie. Jest też historia przekazywana z pokolenia na pokolenie. Opowieści wymieniane między sobą w pubie, nad kubkami z herbatą, w towarzystwie wiercących się w wózkach niemowląt, w zakładowych stołówkach i na placach zabaw. Tajemna historia.”
Postanowiłam, że nadrobię moje czytelnicze zaległości i choć trochę odgruzuję nieprzeczytane stosy, które przez te lata blogowania się uzbierały. Miałam ochotę na coś z gatunku kryminał/ sensacja/ thriller i tak też moje głodne przygód oko spoczęło na „Zniknięciu Annie Thorne” autorstwa C.J. Tudor, która dwa lata temu zadebiutowała powieścią „Kredziarz”. Pierwsza książka autorki zrobiła na mnie pozytywne wrażenie, była klimatyczna, pobudzająca wyobraźnię i dodawała adrenaliny, a do tego posiadała ciekawe portrety psychologiczne bohaterów. Nie mogło być mowy o tym, żebym nie kupiła drugiej powieści, co też zrobiłam, tylko jakimś dziwnym trafem przeleżała na mojej półce ponad rok, aż do teraz.