Książka otwarta na stole z mistycznym, trójwymiarowym lasem wyrastającym ze stron, z oświetlonymi drzwiami w centrum.

Zniknięcie Annie Thorne – C.J. Tudor Recenzja

„Każde miasto, miasteczko i wioska ma swoją historię. Zazwyczaj więcej niż jedną. Istnieje historia oficjalna. Wyschnięta na wiór, wersja przedstawiana w podręcznikach i spisach ludności, powtarzana w klasie. Jest też historia przekazywana z pokolenia na pokolenie. Opowieści wymieniane między sobą w pubie, nad kubkami z herbatą, w towarzystwie wiercących się w wózkach niemowląt, w zakładowych stołówkach i na placach zabaw. Tajemna historia.”

Po nagromadzeniu przez lata stosów nieprzeczytanych blogów, postanowiłam uporać się z zaległościami czytelniczymi, czytając „Zniknięcie Annie Thorne” C.J. Tudor, która dwa lata temu wydała swój debiutancki thriller „Kretynka”. Chciałem przeczytać coś z gatunku kryminału, thrillera lub sensacji, więc mój wzrok padł na „Zniknięcie Annie Thorne”, gdy tylko zobaczyłem ją na półce. Książka była klimatyczna, pomysłowa i porywająca, a także miała intrygujące postacie psychologiczne. Nie czułem, że trudno będzie sięgnąć po drugą powieść, co też uczyniłem.

Kiedy Joe Thorne miał piętnaście lat, najgorszą rzeczą, jaka mogła się przytrafić jego rodzinie, było zaginięcie jego ośmioletniej siostry Annie. Ale dwa dni później wróciła. Wiele lat później Joe Thorne, nauczyciel w podupadającej szkole w Arnhill, spokojnym miasteczku, wraca do pracy. Tonie w długach i ukrywa się przed groźnymi gangsterami. Pewne ważne sprawy związane z Arnhill wracają do życia. O tym, czy powrócą, czy nie, zadecyduje to, co poczujesz o Arnhill podczas lektury tej książki.

„Zawsze jest jakiś człowiek, który wszystko zmienia. Diabeł siedzący ci na ramieniu i szepczący do ucha.”

Ze względu na wysokie oczekiwania spodziewałem się, że druga powieść C.J. Tudor będzie fantastyczna. Szukałem ekscytującej historii, która wciągnie mnie i sprawi, że nie będę mógł zasnąć do późna, i miałem nadzieję na tajemniczy zwrot akcji. Czytając streszczenie, myślałem, że będzie w niej także aspekt thrillera. Czy zakończenie spełniło moje oczekiwania? Tak i nie.

„Zniknięcie Annie Thorne” pochłonęło mnie od początku. Tu nie ma, co czarować, tam jest niebezpieczeństwo i mrok, który wciąga w wir wydarzeń i rozbudza ciekawość coraz bardziej i bardziej. Ta książka to mroczny thriller, w którym znajdziecie tajemnice z przeszłości w gotyckim klimacie niczym z horroru, i wątki porachunków „gangsterskich”, które dobrze znacie z filmów sensacyjnych. Jedyne, co mnie nie do końca usatysfakcjonowało, to zakończenie. Spodziewałem się chyba mocniejszego bum, które wciśnie mnie w fotel, a tego nie dostałem, mimo zaskoczenia, które mi autorka zaserwowała to i tak nie przebiło one zakończenia z pierwszej powieści. Nie zmienia to jednak faktu, że książka jest naprawdę dobra, ma odpowiedni klimat, bohaterów z charakterem i wadami, dreszczyk i akcje, która się stopniowo rozkręca, choć nie nabiera ona zawrotnej szybkości. Dobry thriller na kilka wieczorów, jeśli ktoś ma czasu na czytanie tak mało jak ja, w innym wypadku połkniecie go raz, dwa.

„Ludzie twierdzą, że czas leczy rany. Nie mają racji. Czas tylko zamazuje pamięć. Płynie bezustannie, podmywając nasze wspomnienia, i odrywa kawałki ciężkich głazów niedoli, dopóki nie zamienią się w ostre kamyki, wciąż sprawiające nam ból, lecz są na tyle małe, że da się z nimi żyć,”

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *